PROLOG
Hogwart spowity w całkowitym mroku, który rozświetla jedynie blask księżyca. W oknach zamku nie świeci się już ani jedna świeca. Wydawałoby się, że każdy już spi, trwając w błogiej nieświadomości, nie domyślając się nawet tego, co zaraz ma nastąpić.
Odwieczni wrogowie, współpracujący przy jednym, drobnym eliksirze i jeden, drobny błąd, który raz na zawsze odmieni ich los. Pracują w skupieniu, nie odzywając się do siebie choćby słowem. Nienawiść, którą byli przesiąknięci, coś co od zawsze nie pozwalało im przezwyciężyć wzajemnej wrogości. Skoncentrowani i dokładni, nie pozwalając sobie choćby na moment nieuwagi. Cisza, panująca w pomieszczeniu, przerywana jedynie bulgotaniem wywaru. Pomarańczowa barwa, zamiast czerwonej. Niezauważona różnica, kosztująca życie.
- Do dna? - niechętne spojrzenie rzucone w stronę drugiego. Duma w szarych niczym stal tęczówkach oraz w tych niebieskich, naiwnie spoglądających na świat.
- Do dna. - prosta odpowiedź i przechylenie fiolki do ust, chwilę później ciepło rozlewające się po obu ciałach. Błogie uczucie i nieświadomość jaki błąd właśnie popełnili.
- Chyba nam się udało… - niewyraźne mruknięcie i dziwny grymas, który zaczął zastępować uśmiech. Poszerzone źrenice i pot spływający po czole. Przyspieszony, urywany oddech, szybkie bicie serca, a później wrzask wydobywający się z obydwu gardeł, nie niosący za sobą niczego dobrego. Zamroczenie, nieświadomość, dezorientacja. Gdzie są? Co się z nimi dzieje? Głuchy odgłos uderzenia ciał, które opadły bezwiednie na posadzkę. Jeden, ostatni oddech i dusza przechodząca w ciało drugiego.